- Uwielbiam filmy kryminalne! Ta akcja, ten suspens, ci bohaterowie… tak, gliniarze w tych produkcjach zawsze są najprawdziwszymi herosami… - snuł do dwójki zrozpaczonych gliniarzy Perry, siedząc na fotelu Gary'ego Goodmana. - Ale niestety, mam z nimi pewien problem. Bo, widzicie, naoglądałem się ich naprawdę mnóstwo i przywykłem do tego, że to my, stróże prawa, wychodzimy z wszelkiej opresji zwycięsko! - dokończył McClane podnosząc nagle głos i waląc z całej siły w biurko ściśniętą pięścią.
Agent federalny Josh "Perry" McClane przybył na posterunek Gambita już w kilka godzin po porażce jego zespołu podczas akcji w Hollywood Heights. Mimo iż wyglądał zupełnie niegroźnie, jego ognisty temperament i ślina, wystrzeliwująca przy każdym wykrzyczanym słowie, potrafiły przywrócić do pionu nawet największych twardzieli. A komisarz Goodman oraz jego prawa ręka Tommy "Dynamo" Wilkins z pewnością nie czuli się w tym momencie zbyt pewnie siebie.
- Jest nam strasznie przy…
- Przykro to wam jeszcze będzie, patałachy! - momentalnie przerwał Gambitowi Perry, który specjalnie dla tej okazji oderwał się od piątego już kubka kawy - I nie, wcale nie przemawia przeze mnie kofeina. Co by powiedział na to Sonny Crockett? Jakby się poczuł Dexter Morgan?
- Dexter był psychopatycznym mordercą… - skomentował Dynamo, ale natychmiastowo zacisnął wargi, gdy McClane zmroził go srogim spojrzeniem.
- Dość tego dobrego - syknął chłodno Perry wciągając w kilka sekund całego pączka - Pakujcie manatki, bierzcie z arsenału tego swojego łosia do kompletu i popylajcie na bagna Everglades. Bandyci liczą tam teraz mamonę i rezerwują bilety na Majorkę. Nie muszę chyba dodawać, że te ptaszki zostają z nami na zimę. W klatce będzie im z pewnością bardzo wygodnie.

***

"Zostawcie zdobycz w Everglades. Tylko bez ociągania się, zegar tyka, a Roman nie przepada za spóźnialskimi."
Hans Gerkhan przeczytał na głos liścik, jaki wciśnięto mu pod drzwiami mieszkania, i spojrzał na kompanów, którzy odkładali akurat olbrzymie torby z pieniędzmi, wycierając rękawami pot z czoła.
- Przynajmniej wiemy, gdzie znajduje się nasz następny przystanek. - stwierdził wesoło Adonis, któremu wyraźnie dopisywał humor po udanej grabieży w Hollywood - Tylko skąd te Ruskie zawsze ogarniają, gdzie nas znaleźć. Wszczepili Olafowi sondę analną, czy jak?
- Jeszcze jedno słowo! - warknął poirytowany Caine, machając mu przed nosem wyciągniętym z nogawki nożem wojskowym.
- Dajcie spokój, panienki! - burknął Hans, któremu nie w smak były nieustanne potyczki słowne towarzyszów broni - Zaprawdę powiadam wam, obie jesteście śliczne. A teraz szmal na plecy i ładujemy się do auta. Pora wpakować się w kolejne bagno!