- Wciąż nie mogę uwierzyć, że Moose okazał się dwulicowcem i zdrajcą… - skomlał pod wąsem Gambit, siedząc z Dynamo w komisariacie po brawurowej akcji w Willi Washingtona. Dwóch stróżów prawa kontra duet zawodowych bandytów, rosyjski zabijaka oraz kolaborancki "przyjaciel" to zbyt wiele, nawet dla zaprawionego w boju Gary'ego Goodmana i jego wiernego druha o wybuchowym temperamencie.
- Ja tam mu nigdy nie ufałem. - zaznaczył poważnie wkurzony Dynamo, co rusz spoglądając na teczki, które udało im się zgarnąć sprzed nosa przestępczej ekipie Hansa. Wszystkie, poza jedną. - Szefie, a może przestaniemy na chwilę rozczulać się nad swoim losem i obczaimy, o co tyle szumu? Kasa kasą, ale sądząc po wadze, te pakunki zawierają coś dużo ciekawszego, niż byle dolary. A o zdradzieckiego łosia się nie martw, w torbie z amunicją przenosi przecież materiały wybuchowe, które ściągnąłem do poprzednich akcji z czarnego rynku. - Te materiały wybuchowe, o których myślę?
- Właśnie te. Z podsłuchem i nadajnikiem śledzącym. Szwajcarskie scyzoryki wśród C4. Znajdziemy go z zawiązanymi oczami. Osobiście nie mogę się doczekać, żeby posłać mu kulkę między oczy jeszcze dziś wieczorem! - wyszczerzył zęby Tommy i zatarł ręce dobierając się do jednej z przechwyconych walizek - Sezamie, otwórz się!

***

- Co jest w tej walizie, Roman, że tak się na nią ślinisz? Wiesz, zrozumiałbym cię, gdyby to była kolekcja "świerszczyków"... - rzucił mimochodem Adonis, który po nieudanej misji w Willi Washingtona nagle przestał obawiać się legendarnego Barmana z Moskwy. W końcu jeśli nawet jego obecność nie przechyliła szali zwycięstwa na stronę przestępców, oznaczało to, że legenda o Romanie znacznie przerosła swego bohatera.
- Nie twoja sprawa, pokrako. – burknął Roman i jeszcze mocniej ścisnął dłoń na uchwycie walizki - Ale wiedzcie, że zawartość przesyłki odmieni wkrótce oblicze ludzkości.
- U, brzmisz zupełnie jak jeden z tych komiksowych superłotrów. - zaśmiał się Hans i dodał po chwili - Zachowaj więc sobie Kryptonit i idź w swoją stronę. Pozdrów rosyjską mafię i podziękuj im od nas za współpracę. Co prawda straciliśmy po drodze dobrego druha, ale nie przyjmujecie chyba reklamacji, co?
- Jedna z czterech przesyłek wiosny nie czyni. - skwitował słowa Hansa płatny zabójca, wycelował w niego Silverballerem i pociągnął za spust. Wystrzał powalił przywódcę szajki na ziemię. Zszokowany zamieszaniem Adonis rzucił się na Rosjanina, przewracając go na beton i uderzając jego głową w krawężnik. Teczka z tajemniczą zawartością poszybowała w powietrze. Szczęśliwym trafem, w ostatniej chwili przejął ją Moose.
- Fantastyczny refleks, przyjacielu! - pochwalił kumpla Adonis, zaciągając Gerkhana do samochodu. - A teraz siadaj za kółkiem i sfruwamy gdzie pieprz rośnie! Ja muszę sprawdzić, co z szefem…
- Co… ma… być? - spytał półprzytomnym głosem lider, opierając głowę na kolanach kumpla po fachu - Kula musiała mnie trafić w piersiówkę ze sławnym trunkiem Olafa… skurczybyk, dba o nas nawet siedząc za kratami. Czy może to po prostu moja słabość do używek?
- Kiedy będzie po wszystkim, wbijemy na komisariat i wyzwolimy waszego ziomka. - wtrącił Moose, pędząc przed siebie wozem Hansa - Co prawda kilka razy nieomal nie odstrzelił mi głowy podczas poprzednich starć, ale zakładam, że po prostu wczuwał się w rolę. Teczkę tego ruskiego kretyna położyłem na tyłach przy torbie z amunicją, więc uważajcie na nią na wybojach. Trzymajcie się mocno, wybywamy do mojej tajnej meliny! - wrzasnął pod przypływem adrenaliny fałszywy mundurowy i wcisnął z impetem pedał gazu.